proza i poezja
 
  Strona startowa
  Kontakt
  Księga gości
  Moim coreczkom - wiersz
  Dotkniecie Rene.Opowiadanie.
  Warszawa - wiersz
  Spotkanie, ktrego nie bylo. Opowiadanie.
  Licznik.
  Studentka. Opowiadanie.
  Sezona na cebulki.Opowiadanie.
  Mozaika. Opowiadanie.
  Ar Terpilovsky. Opowiadanie.
  Szczurze geny. Opowiadanie.
  Emigrant w zyciu po zyciu. Opowiadanie .
  Biznes. Opowiadanie.
  Tyton. Opowiadanie.
  Po polnocy. Opowiadanie.
Spotkanie, ktrego nie bylo. Opowiadanie.
 

    Zostalem w biurze po godzinach pracy . Chcialem dokonczyc dla pewnej firmy pilny przeklad , ktory przyszedl w ostatniej chwili . Za oknami pociemnialo , ekran komputera swiecil , czulem sie zmeczony po calym dniu . Nagle zadzwonil telefon . Odruchowo podnioslem sluchawke .

- Czy moze pan tlumaczyc z polskiego ? - zapytal po angielsku , z akcentem nie do zidentyfikowania , meski glos .

- Moge , ale dzis biuro jest juz nieczynne . Prosze skontaktowac sie jutro .

- To powazna sprawa . Tu sa tacy ludzie , nikogo nie znaja , dziecka nie chca im przyjac do szkoly , moglby pan porozmawiac ?

- Dobrze . Umowmy sie .

- Zaraz po pana przyjade .

- Szkoly sa teraz zamkniete .

- Ale ja moge tylko teraz  - nalegal glos .

Zgodzilem sie .

Wyszedlem na ulice . Centrum Amsterdamu bylo jasno oswietlone , nie brakowalo jednak ciemnych uliczek . Zastanawialem sie , z ktorej strony nadejdzie moj rozmowca , on jednak juz czekal przed brama , w duzym mercedesie na niemieckiej rejestracji . Chocbym nawet chcial , nie moglbym go nie zauwazyc . Nie wysiadajac z samochodu otworzyl drzwi . Usiadlem obok niego . Od razu ruszyl .

W samochodzie panowal okolo 30 - stponiowy upal , mimo jesiennej aury na zewnatrz .

- A z rosyjskiego moze pan ?

- Moge .

- I nie na niderlandzki , tylko na angielski , dobrze ?

-  Dobrze .

- Za ile ?

- Wedlug normalnej stawki .

- Czy za dziesiec euro za godzine zgodzi sie pan  ?

Moge pomoc za darmo , jesli chodzi o szkole dziecka . Znam kilka szkol , do ktorych moga je przyjac w Amsterdamie ,  nawet bez znajomosci jezyka . Czy ci ludzie maja gdzie mieszkac ?

Nie odpowiedzial .Wyjechalismy z centrum miasta , bylismy juz w Amstelveen . Z glownej trasy skrecil w boczne uliczki , zwolnil . Bylo mi tak duszno , ze pragnalem znalezc sie na zewnatrz , w ostrym wietrze . Zatrzymal sie przed trzypietrowa willa z ogrodem .Otworzyl drzwi samochodu . Ktos z willi predko wyszedl nam na spotkanie . Drobny , starszy pan , w garniturze , z apaszka pod szyja . W przeciwienstwie do kierowcy mial nienaganne maniery . Zaprosil nas do srodka .

- Corka juz spi  - wyjasnil .

Wyjal z barku butelke wodki i male kieliszki . Podziekowalem , nie chcialem pic . Kierowca zastrzegl sie , ze tym razem wypije malo , bo jeszcze zamierza mnie odwiezc . To bylo pierwsze zdanie , ktore przelozylem z angielskiego na rosyjski w tej rozmowie . Gospodarz wyjasnil , ze sam mowi zwykle w jidysz , a kolega po hebrajsku , stad drobne klopoty z porozumieniem . Wyjal plik dokumentow , z ktorych wynikalo , ze sa z zona Rosjanami , przyjechali wlasnie z Izraela do Amsterdamu i musza pozalatwiac biznezy .

    W pewnym momencie rozmow o biznesach gospodarz wymienil slowo , ktore bylo nieprzekladalne , wrecz zupelnie niezrozumiale .

- Przepraszam , nie zrozumialem slowa .

- Ja zrozumialem . Wszystko w porzadku , tak mialo byc , prosze tlumaczyc dalej - rzucil kierowca .

Zorientowalem sie , ze uzywaja miedzy soba jakiegos kodu . Kierowca wygladal zreszta  bardziej jak ochroniarz , niz jak kolega sluzacy pomoca .

    Po kilku godzinach rozmowy zakonczyly sie . Gospodarz wyjal z portfela dwa banknoty po 100 euro .

- Masz na benzyne - powiedzial do kierowcy - a ty masz dla dzieci na cukierki - zwrocil sie do mnie .

Wolalem wracac taksowka .

- Odwiez  go do domu - polecil kierowcy gospodarz spotkania .

    Tym razem zdjalem kurtke zanim wsiadlem do samochodu . Za oknami switalo . Kierowca wlaczyl ogrzewanie na caly regulator i kasete z sentymentalnymi piosenkami .

- Wiesz , co to jest przyjazn ? - zapytal i nie czekajac na odpowiedz ciagnal dalej . Ja mialem kolege , od dziecinstwa . Zostal lekarzem . Wojskowym . Ja tez bylem oficerem . Pewnego dnia pilnowalismy w siedemdziesieciu osmiuset Arabow , w obozie . Ktos zawolal , ze potrzeba lekarza . I moj przyjaciel wszedl w tlum , zeby pomoc . Dostal nozem . Jak go wynosilismy juz nie zyl . Puscilem serie z karabinu w tlum . Wiesz , co to jest przyjazn ...Pisali o tym potem w gazetach .Pokojowcy ...nic nie zrozumieli .

    A teraz mnie szukaja . I jedni i drudzy . U Arabow mam wyrok smierci . Ten samochod moze zawsze wyleciec w powietrze .

Bylismy w poblizu biura . Chcialem troche sie przejsc .

- Rowny z ciebie chlop , rzucil na pozegnanie . Pamietaj , nigdy mnie nie widziales .

- O.K. pomachalem mu reka .

Nigdy potem go nie spotkalem .

-----------------------------------------------Agnieszka Sadlakowska .

Opowiadanie ukazalo sie w Kwartalniku Scena Polska w Holandii .

 
   
Dzisiaj stronę odwiedziło już 12947 odwiedzającytutaj!
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja