Siedzielismy ze Zdzichem na nasypie kolejowym kolo kanalu portowego w Amsterdamie . Z miejsca , w ktorym najlepiej bylo widac , obserwowalismy zycie osiedla za torem : dwa stare autobusy , woz cyrkowy , lodz mieszkalna wylowiona z wody , budy trudne do okreslenia , pranie na sznurku , w kaluzy kolo rowerowe , zardzewialy wozek dzieciecy , polamane fotele . Mieszkancy krecili sie po terenie rzadko .
- Wygarna ich kiedys .
- Ciezko sie tam dostac wozami policyjnymi .
- Chcialbym to zobaczyc .
- A ja chcialbym sie napic .
- Przeciez przyjechales malym fiatem wyladowanym butelkami . Co z tym zrobiles ?
- Pojechalem na festiwal do Santpoort , kolo Haarlem , tam wtedy przez cala noc jest pelno ludzi . Zaparkowalem , schowalem butelki pod fotele , zeby nikt nie ukradl , a jak wrocilem po paru piwach i klapnalem kolo kierownicy , siedzenie zgniotlo korki . Wyjalem puszke z mielonka , chleb , pol kiszonego ogrka i juz mialem pic sam do kolacji , kiedy wetknal glowe jakis Rumun . On tam mieszka dziesiec lat . Rozpilismy we dwoch ile moglismy , a reszte kupil ode mnie po dziewiec guldenow .
- Dobra cena .
- No , niezla
- To wymysl teraz , jak juz nie mamy nic do wypicia , cos takiego , zeby ci sie odechcialo .
- Najbardziej obrzydliwy napoj to ciepla wodka w metalowym kubku .
- Wodka w puszce po konserwie , ciepla , z plywajacymi okami tluszczu . Mdli cie ?
- Napilbym sie .
- Jednak ! Triumf realizmu nad fantazja . Tamtego lata w Mikolajkach zeszlismy z wody , bylo zimno i padal deszcz . W Sielawie zamowilismy cztery zupy i cztery wodki . Kelnerka powiedziala , ze nie podaje sie wodki . Prohibicja . - A w zupie ? - zaryzykowal Kolaz . - Mchm - mruknela kelnerka . I przyniosla . W zyciu nie zapomne , jakie to bylo wstretne .
- Co zrobisz , Bodek , jak sie skonczy sezon na cebulki ?
- W porcie dobrze placa , ale robota jest ciezka i niebezpieczna . Sam widzialem , jak dwie tony zamarznietych pudelek z rybami spadlo do lodowni , gdzie pracowali Marokanczycy i Polacy . Postalem dluzej , ale nic sie nie dzialo , pewnie nikogo nie trafilo .
- A ja moze sie pchne do Niemiec . Granica luzna , nie sprawdzaja . Bede krazyl od jednej roboty na czarno do drugiej , az trafie cos lepszego ...albo przystawie bude do tamtych i zamieszkam .
- Podlacz sie z tym swoim fiatem , pasuje do tego towarzystwa . Albo sie fikcyjnie ozen .
- Jak Wacek . Ozenil sie z taka fajna babka z Amsterdamu , jest tylko troche od niego starsza , ale ...
- Wacek zaparkowal na drzewie , szescdziesiat kilometrow przed granica Polski , o szostej rano , tydzien temu . Policja powiadomila zone , sprawdzili , o ktorej wyjechal i kiedy to sie stalo . Obliczyli , ze nie zatrzymywal sie po drodze , tylko grzal rowno tym jej bezszelestnym wozem i zasnal za kierownica .
- Nie zdawal sobie nawet sprawy , ze sie zabil ? Cholernie glupio ...
- Serio , nie wiedziales o Wacku ?
- Mial zone , samochod , wszystko . Powiedz mi , Bodek , do czego on tam wracal ?
- Moze mial inne zycie niz my . Zapomnial juz jak upokarzala czlowieka administracja , tak zwana sluzba zdrowia i inni urzednicy , ktorych pewne detale spraw gowno powinny obchodzic . Krotko zanim tu przyjechalem zgubilem dowod osobisty . Bez niego nie moglem odebrac paszportu . Cale moje zycie zalezalo od tego . Widzisz ten znaczek pod brwia , tu , w tym miejscu ?
- Taka kreseczka .
- No . Urzedniczka w dowodzie osobistym chciala mi wpisac znak szczegolny : szrama nad lewym okiem . Wtedy mialem jeszcze siny strup i fioletowy odcien zieleni dookola . Nie jestem dziewczyna , ale urzednik nie bedzie mi tu decydowal o takim osobistym drobiazgu .
- Przeciez to sie zagoi i bedzie nie wieksze niz ten dziecinny slad po ospie wietrznej - rzucilem pojednawczo do niej , niezaleznie od tego co myslalem . - To , to jeszcze zobaczymy przy odbiorze dokumentu - uciela urzedniczka .
Tydzien wczesniej , od razu jak to sie stalo , poszedlem do przychodni . - Prosze czekac - poinformowala mnie pielegniarka . Usiadlem na korytarzu zapchanym ludzmi . Lekarza ciagle jeszcze nie bylo . Pieklo mnie oko i z coraz wiekszym trudem moglem otwierac powieke . W kolejce do dentysty , pod przeciwlegla sciana jakas kobieta opowiadala historie o tym , jak leczyli ja na raka w szpitalu i po serii naswietlan lekarze doszli do wniosku , ze plomby , ktore ma , pochlonely taka ilosc promieniowania , ze teraz sa niebezpieczne dla niej . Nikt sie nie zainteresowal wczesniej , zeby je zabezpieczyc . Ta kobieta miala za slabe serce na znieczulenie . Przywiazali ja do fotela i rwali na zywca . Tracilem poczucie rzeczywistisci . Po dwoch godzinach wszedlem do gabinetu . - Co tak pozno pan przychodzi - zdenerwowal sie lekarz - z takim wylewem wewnetrznym nie moge szyc . Bedzie szrama . Jeszcze dwie godziny temu bylo do uratowania . - Kazano mi czekac , siedzialem w kolejce na korytarzu . - Prosze nie zwalac na personel ! - Pan lepiej idzie do domu - wlaczyla sie pielegniarka . Trzasnalem drzwiami gabinetu .
- Ale jak sie gada z ludzmi na cebulkach , predko maja dosc zycia , jakie tu maja . Wiekszosc wraca .
- Ja nie wracam , wiec zostan z nimi , dobra ?!
- Co ty ?! W ogole nie lubie ich spotykac . Pracuja po osiemnascie godzin na dobe i gadaja tylko o tym , jak bylo w kraju i jak bedzie kiedy wroca . I nic sie wiecej nie dzieje . Nawet nie pija - odkladaja szmal na powrot .
- A ty sam , co robisz ? Tez chcialbys sie napic , stekasz , ale poza tym nic nie robisz .
- Ale ja tu zostaje . I nie wiem , jak dlugo bede musial zyc za te pieniadze , kiedy zlapie nastepna robote . No i nie da sie przeciez przespac zimy w malym fiacie .
W budach zapalaly sie swiece . Nie mieli pradu . Z daleka to calkiem ladnie wygladalo .
- Chodzmy do chinskiej dzielnicy , Bodek , napijemy sie , ja stawiam - zdecydowal Zdzicho .
Jechalismy malym fiatem po plazy w Jimuiden . W porcie mielismy byc o piatej rano , do switu pozostalo niewiele godzin .
- W tym cholernym fiacie kiepsko sie spi .
- Papierosy sie skonczyly - burknal Zdzicho i zatrzymal woz .
- Jak bylem technicznym w teatrze na Pradze , Wacek mial zwyczaj , palac papierosa , przegladac nekrologi w gazecie z komentarzem : przejrzyjmy liste tych co rzucili palenie . Codziennie powtarzal ten numer , ale byl takim aktorem , ze nikt sie glosno nie czepial . Tylko za plecami ...i to juz teraz niewazne . Pewnego dnia - to musialo sie zdarzyc wlasnei jemu - doreczono wiadomosc w przerwie spektaklu , kiedy stal z gazeta rozlozona na ulubionej stronie , ze jego zona wjechala na autostradzie pod ciezarowke i zginela na miejscu .
- Co ty ?! Jak zareagowal ?
- Chcielismy odwolac drugi akt , on tam gral akurat grabarza . Wiesz , ze sie nie zgodzil . Popatrzyl przez dziure w kurtynie na publicznosc , na te wymeczone twarze , niektorzy z dziecmi jak to bywa na przedpoludniowkach niedzielnych i powiedzial , ze nie zasluguja na to .
- Znaczy zagral i to byla najlepsza rola w jego zyciu - zarechotal Zdzicho .
- Poszlismy potem nad Jeziorko Kamionkowskie i rozpilismy flaszke we dwoch patrzac w wode w milczeniu . I tylko pociagi ze Wschodniego i ze Stadionu , jak zawsze w tym miejscu na tylach fabryki Wedla , dawaly wspomnienie dalekiej podrozy i poczucie braku zwiazku z tym co jest . I to bylo wszystko , co naprawde mogl zrobic teraz dla niej .
- Sluchaj , Bodek , do czego on chcial wracac ?
-------------------------------------------------------Agnieszka Sadalkowska
Opowiadanie ukazalo sie w Niezaleznym Forum Kulturalnym B1 .