Bylam na dworcu kolejowym . Podloga wylozona kafelkami , posrodku mozaika . Spieszacy podrozni z bagazami nie zwracali uwagi na wzor mogocacy pod ich butami . Ktos oparty o sciane zapatrzyl sie w sekundnik zegara . Una secunda . Obudzilam sie .
W spalonym sloncem ogrodzie na malej , greckiej wyspie , podlewalismy rosliny woda zebrana w kamiennym kregu . Spekane kawalki skal tworzyly na cembrowinie zawily wzor .
- Jak sie nazywa twoj smok ? - zapytalam przyjaciela .
- Amos - odpowiedzial .
Milczelismy dalej noszac wode do najdalszych zakatkow ogrodu . Deszcze padaly tylko przez trzy dni w roku . Winorosl piela sie po scianie zbudowanego z kamieni domu . Slonce przeswiecalo przez liscie . W cien winorosli sfrunal smok . Rozprostowal blekitno - zielone skrzydla .
_ To Amos ? - zapytalam .
- Nie , jakis inny . One sie latwo plosza . Nawet jesli chce mu sie pic , nie podejdzie dco wody , poki tu bedziemy .
Odeszlismy w najdalszy kat ogrodu .
Smok podszedl kolyszac sie lekko na lapach i pil dlugo . Opryskiwal sie woda , zanurzal skrzydla . Byl zmeczony lotem . Potem wrocil w cien winorosli i usnal .
- Zanies mu kosz oliwek i pomaranczy - powiedzial moj przyjaciel .
Postawilam owoce w pewnej odleglosci od spiacego smoka , ostraoznie , zeby go nie obudzic . Mial bialo - rozowe wnetrza lap i dlugie , zielone rzesy .
Obudzil sie po poludniu . Kiedy zjadl , powrozyl z kamyczkow . Ulozyl dziwna mozaike . Znaczenie tego wzoru objawilo sie nam niespodziewanie wieczorem . Srodkowy kamyk oznaczal nasza gore . Stluczony kawalek blekitnej filizanki byl pobliskim morzem . Dwie szklane kulki toczace sie z miejsca na miejsce - to my .
Wiedzialam juz , ze musze odejsc z ogrodu , a nawet wyjechac z Grecji . Konczyla mi sie wiza i pieniadze . Wszystko to mozna bylo zalatwic , pieczatki w konsulacie w Atenach , ale czulam , ze moje miejsce jest gdzie indziej .
Ostatniej nocy w ogrodzie mialam sen . Przezroczyste ryby fruwaly w powietrzu . Gdy zanurzaly sie w wodach waskich strumykow ich ciala stawaly sie mocniejsze . Gdy wyskakiwaly ponad wode stawaly sie znow przezroczyste . Szlam sciezka do lasu .
- Nosisz tragedie - powiedziala spotkana w lesie kobieta .
Wszystkie rowno poukladane kamyki rozpadly sie , tworzac kolorowa mozaike .
Postanowilam wrocic do swojego kraju .
------------------------------------------------Agnieszka Sadlakowska .
Opowiadanie ukazalo sie w Kwartalniku Scena Polska , w Holandii .